Weekend był bardzo przyjemny i jak zwykle upłynął za szybko.
W piątek Mędziu pojechał do domku znów coś tam porobić z Maluchem, ja zaś postanowiłam zostać i spędzić czas z moją Mamitą :) Przyszła pod wieczór, poszłyśmy na krótki spacer z moją sunią, a potem siadłyśmy na balkonie. Ona sączyła winko, ja bezalkoholowe piffko. Gadałyśmy, wspominałyśmy... Około 23 "poszłyśmy" spać, ale na tym się nie skończyło :P Gawędziłyśmy jeszcze do bagatela drugiej w nocy :D Tak to jest jak dwie baby się spotkają :D Z resztą Malutka też brała czynnie udział w Naszych rozmowach rozdając kopniaki na prawo i lewo :D
Pospałyśmy troszkę, śniadanko wszamałyśmy koło 10, potem przyjechał po nas Tatuś, małe zakupy i obiadek u Rodziców ;) Zostałam odstawiona na do domku - ogarnęłam mieszkanie ;) oj trzeba było :)
Potem znów Taxi z sieci "Tatuś" podjechała i wybraliśmy się z Rodzicami na Kazimierz... Zaliczyliśmy zapiekanki z okrąglaka, a potem piciu w Tajemniczym :)
Matko! Jak ja kocham spędzać z Nimi czas. To są najwspanialsi ludzie na świecie :) Zawsze żyłam z Nimi dobrze, kochamy się szalenie i dalibyśmy się zabić za siebie nawzajem :) Nie zamieniłabym swoich rodziców na żadnych innych, oj nie!!!
Mędziu wrócił jeszcze w sobotę wieczorem... spacerek z Sunią no i niby spać... Ale ja się przysiadłam do puzzli... I tak przebudziłam Biedaka po pierwszej okrzykiem "Ło matko już po pierwszej!" ale szybko zasnął :P Nawet tego za bardzo nie pamiętał ;)
Niedziela natomiast leniwa... Zaczęłam od układania puzzli, Mędziu troszkę pomógł i ... tadam puzzle ułożone... A nie było łatwo, oj nie!!!!
Potem do kościoła.
Zrobiliśmy leczo na obiadek i odpoczywaliśmy.
Jak dobrze, że te straszliwe upały zelżały... bo już zaczynałam je dość mocno odczuwać...
Wózek już mamy praktycznie wybrany, łóżeczko też. Wczoraj też na allegro kupiłam dwie rzeczy dla Małej, a oprócz tego licytuje jeszcze dwie :)
Poza tym spokój... Niestety mało kto mnie odwiedza i brak ludzi mi troszkę doskwiera, ale staram się nie narzekać...
Ściskam Was mocno ;)
o matko, te puzzle wyglądają na megatrudne. Same oczy na żółtym tle. Chociaż za starych dobrych czasów nie istniało dla mnie pojęcie "Trudne puzzle". teraz już chyba by mi cierpliwości zabrakło także podziwiam :D
OdpowiedzUsuńKochana, ja bym Cie chętnie odwiedzała gdbym była bliżej. Odległość tak ogrmna... Już niedługo maluszek będzie na świeie i będziesz miała towarzystwo za dwoje, a nawet troje! :)
OdpowiedzUsuńJesuuuu jak Wy to ułożyliście, przecież te wszystkie stfotki są takie same :D
OdpowiedzUsuńPięknie, że tak wypowiadasz się o Rodzicach. Pozazdrościć relacji rodzinnych.
OdpowiedzUsuńMinionki super. Gratuluję wytrwałości przy układaniu.
Ja bym nie ułożyła takich puzzli,gratuluję cierpliwości ;)
OdpowiedzUsuńO matko, mi by się mózg złamał, jakbym miała takie puzzle układać ;p hehe
OdpowiedzUsuńAle skoro dałaś radę, to znaczy... że jeszcze Córa się tak nie rozrosła, że do swoich pięt jeszcze sięgasz ;p Pod koniec to nawet skarpetek nie umiałam ubrać, a co dopiero się schylić do podłogi... chyba że legnąć jak długa... ale też było niewygodnie ;)
Pięknie, że masz takie relacje ze swoimi Rodzicami :) Ja bym swoich też za nic w świecie nie wymieniła ;)
Kocham puzzle:) a te to naprawdę trudne. Potem je oprawiasz w ramki? Bo ja mam jeden obraz u siebie w domu z puzzli:)
OdpowiedzUsuńTak już są w antyramie :)
UsuńMinionki! :) Coś dla mojego siostrzeńca, uwielbia te małe, żółte potworki :).
OdpowiedzUsuńwww.sercabiciem.blogujaca.pl