.

.

czwartek, 28 lipca 2016

Mamy już 9 miesięcy :)

O rany! Dzisiejszy dzień mnie wykończył. Nasza Maleńka dostała w nocy gorączki i cały dzień z nią walczyliśmy. Ale śpi już więc mogę machnąć szybki post.
Tak - Mamy już 9 miesięcy. Ja pierdziu aż trudno mi w to uwierzyć!!!
Co nowego - a jest tego sporo.
Raczkujemy jak szalone tzn nie My tylko Ona :P
Cudo moje samo już staje na nóżki i utrzymuje pięknie równowagę. Gdzieś tam zdarzają się nieśmiałe kroczki.
Mamy już widoczne (ledwo, bo ledwo, ale jednak) dwa kolejne zębule :)
Coraz więcej gadamy, choć tego magicznego Mama jeszcze nie słyszałam. Czekam z niecierpliwością.
Jemy już coraz większe kawałeczki, choć czasem zdarzy się mały rzyg jak coś nie przejdzie tak jak powinno :P
Lubimy próbować nowe smaki i rzeczy - niektóre z podłogi :P
Szalejemy za psiakiem...niekoniecznie z wzajemnością :P
Mega świadomie tulimy się do Mamy, dajemy buziaki, robimy "pa pa".
Ogólnie Mama jest numero uno! Super się po niej łazi, skacze, śpi, zagląda się w paszczę (hmmm może będzie dentystką), wyrywa włosy itp. Ogólnie love pełną gębą :D
Według siatek centylowych moje Dziecko jest skrajne niedożywione... uwierzcie mi jest to niewiarygodne. Niby jest na 3cim centylu, a wygląda całkiem normalnie, ba! ma nawet wałeczki na udach...
Ogólnie jest cud, miód i orzeszki - gdyby nie ta gorączka i wlekący się od jakichś 3 tygodni nocny kaszel i dość dziwny katar (leczony don't worry).
Dziś szybko i krótko ... z resztą jak każda notka ostatnio (sorry), ale serio padam... Może jutro coś dopiszę jak mi się przypomni :)
Miłej nocy :*

czwartek, 7 lipca 2016

Wybaczcie

Wiem, że jest mnie mało. Wiem, że do Was nie zaglądam. Proszę wybaczcie... nie po drodze mi ostatnio z komputerem... Jak włączę to szybko sprawdzę pocztę, wiadomości i wracam do mojego Życia...
Macierzyństwo mnie pochłonęło... w całości. Wciągnęło jak mityczny potwór herosów w czeluści otchłani. Tylko, że mi z tym dobrze. Spełniam się. Jeszcze nigdy tak nie kochałam i nie czułam się kochana :)
Mam wszystko - cały mój świat mieści się (jeszcze) w moich ramionach. Coraz świadomiej, coraz mądrzej :)
Patrzę, podziwiam, chłonę i sama się uczę wielu rzeczy od nowa.
A teraz wszystko zmienia się jeszcze szybciej, jeszcze dynamiczniej.
Tak, czasem brak mi wolności, czasem jestem niemiłosiernie zmęczona i zła. Ale na szczęście to szybko przechodzi.
Rodzicielstwo to trudny orzech do zgryzienia, praca na pełen etat bez możliwości urlopu, czy nawet wizyty w WC na spokojnie :) Ale jest to stan niesamowity... stan piękny i wyjątkowy. I będę z niego czerpać ile się da, bo czas niestety upływa za szybko.
Pozdrawiam Was...