.

.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Po sympozjum

Ten weekend a dokładnie sobota była dość intensywna.
Rano wybraliśmy się na sympozjum "Bezpieczny poród" , które organizował szpital, w którym chcę rodzić ;) Dowiedzieliśmy się paru rzeczy, w niektórych kwestiach się uspokoiłam, inne mnie przeraziły ;) Mąż chyba przekonał się do porodu rodzinnego. Do tej pory delikatnie się bronił, ale teraz mnie zaskoczył i wczoraj powiedział, że chce być ze mną :) Strasznie mnie to uradowało :D
Po sympozjum wróciliśmy do domku, mała przekąska, spacerek z pieskiem i na piknik rodzinny organizowany przez moją Firmę. Niestety rozlało się :/ zmokliśmy jak kury, więc skończyło się tylko na zjedzeniu czegoś, posiedzeniu chwileczkę, zahaczeniu po popcorn i watę cukrową :D I jak to pech chciał jak odjeżdżaliśmy zaczęło się przejaśniać. Ale my już musieliśmy zaraz być w innym miejscu.
Wróciliśmy do domku wysuszyliśmy, przebraliśmy się w coś bardziej eleganckiego i powędrowaliśmy na imprezkę urodzinową mojego Kochanego Chrześniaka... Rany... Bąbel ma już 3 lata... Nie do wiary jak to leci :D
Imprezka się udała, prezenty wybitnie przypadły Małemu do gustu :) Ileż musieliśmy Go błagać by przyszedł zdmuchnąć świeczki (mimo iż cały dzień gadał o torcie i świeczkach), ale jakimś cudem udało się. Zdmuchnął je 3 razy i pobiegł do zabawek :P
Niedziela to msza, zakupy bo jak się okazało lodówka zaświeciła nam pustkami :P Zrobiliśmy obiad, nad którym tak się rozpływałam... Wyszło nam arcydzieło smakowe, a niby nic takiego :D
Potem chwyciła nas drzemka ;) Od wczoraj mamy dwa psiaki bo rodzice wypuścili się na Cypr i podrzucili nam swoje Dziecko :P
No i tak mija nam czas.
A teraz siedzę sobie w domku, psiaki opalają się na balkonie... No nic idę wyczyścić łazienkę bo coś ostatnio ją troszeczkę zaniedbałam :P
Ściskam Was mocno :)

3 komentarze:

  1. Intensywnie :) Masz energię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, dużo się działo. Lubię takie intensywne dni, przynajmniej czuje ze dobrze je spożytkowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, jak Mój zarzekał się, że na porodówce będzie stał za drzwiami i je przekroczy dopiero, jak Córa wyda swój pierwszy krzyk ;)
    Ale wiadomo, że poród nie trwa 15 minut i jak podpięto mnie na porodówce pod KTG, to już ze mną został przez te wszystkie godziny, aż do chwili, gdy zabrano mnie na sale operacyjną. Przecież nie pytał się mnie "To co, rodzisz? Wychodzi już? Mogę wyjść i nie patrzeć?" ;p hehe Trochę kuriozalne to by było ;)

    OdpowiedzUsuń