.

.

wtorek, 6 października 2015

"Znajomi"

Dziś notka w stylu świat - ludzie mnie wkur*...
Ano tak. Kiedyś mieliśmy wspaniałą paczkę znajomych, ochrzczono nas "Sektą" . To były wspaniałe czasy. Nie potrafiliśmy żyć bez siebie. No ale wiadomo, w końcu My (ja i Mąż) poszliśmy do przodu, jeden paczkowy związek się rozpadł i jakoś Nasza paczka niestety też. Ale przecież hola! nie trzeba rezygnować z kontaktów. Okej nie muszą być już tak częste, ale czemu całkiem je zrywać.
Cóż okazało się, że chyba tylko my poszliśmy w odstawkę. Hmmm czy małżeństwo sprawia, że jest się gorszym i nagle mniej atrakcyjnym??!!
Z K. kontakt urwał mi się niestety zaraz po moim ślubie, ale poszła w tango w nowym związku - jestem to w stanie zrozumieć (BTW mamy już cudny kontakt i Córa poniekąd jest dzięki Niej :P ).
Reszta ekipy ( jeden z chłopaków mieszkał z Mężem wcześniej) jakoś wylądowała na jednym osiedlu (dwa dalej od nas, więc bliziutko) jakoś dalej się spotykała... a my...
Ehhh ja jako zwierze jednak stadne starałam się jakoś te kontakty utrzymywać. Zapraszałam do nas, proponowałam spotkania tam i ów gdzie... I cóż tylko moja inicjatywa. Z ich strony nic, NIC A NIC!!!
Byłam wielce zdziwiona jak P. zaprosił nas na swoje wesele bo myślałam, że już na amen o nas zapomnieli... Ale nie , NIE!! Moi Kochani to nie jest takie proste. Oni pamiętają o nas, a właściwie o Mężu jak COŚ potrzebują!!!! I tu mnie szlag trafia! Niech nas olewają, mają nas w dupie. Ale nie cierpię, wręcz nienawidzę jak się odzywa do kogoś TYLKO w tedy gdy coś się od niego chce!
Jesteśmy typem ludzi, którzy nie potrafią odmówić i zawsze można na nas liczyć. I tu tkwi nasz błąd... Czasem z buntowniczą miną i tonem głosu mówię do Męża - już nigdy więcej się nie damy!!! Ale jak dochodzi już coś do czegoś... cóż... pomagamy :/ Serce mi się kraja :/
Ja wiem, że każdy ma swoje życie, sprawy itp. Ale kurcze, żeby nie znaleźć chwili dla znajomych. Spotkać się na chwilę, pogadać. Zaprosić na herbatę, kawę i ciacho :( Zapominać o kimś dzięki komu miało się fajne lokum do mieszkania i imprez. Z kim się spędzało jedne z lepszych chwil w życiu... No lipa straszna. Ja wiem, że czasem nie potrzebnie przeżywam takie rzeczy. Że to pewnie bzdury i błahostki... Ale na mnie to działa jak płachta na byka i niemiłosiernie zasmuca...
I choćby przykład z wczoraj. Mąż napisał do P. z zapytaniem o nr tel do wspólnego kolegi i przy okazji zapytał co u nich. Odpisał, napisał co u nich i tyle. Zero zapytania a co u Was, Ciebie? Jak się Kasia czuje? Jak ciąża itp. Nosz kur** Parę kliknięć więcej w klawiaturę... zwykły ludzki gest... Nawet jeśli go to nie interesuje :(
No i nasze życie społeczne się sypie. Gdyby nie odnowienie znajomości z K. to by była susza :(
Kumple Męża mieszkają albo gdzieś daleko albo mają już dzieci i mniej czasu dla bezdzietnych :P

Ale życie czasem potrafi też miło i pozytywnie zaskoczyć. Niedziela była niezwykła. Czasem marzenia, które wydają się nierealne, jednak się spełniają ;) Moje nagle, o dziwo się spełniło. I dodało mi mega powera. :) I chcę by trwało ono nieskończenie długo... bo wierzę, że może być z tego coś bardzo pięknego ;)

Ściskam Was w ponoć ostatni już słoneczny i ciepły dzień :*

11 komentarzy:

  1. Niestety życie weryfikuje znajomości dość brutalnie. U nas jest podobnie, co więcej jak się Młody urodził myślałam, że znajomi "dzieciaci" będą bardziej chętni do spotkań (do jednych mamy 10 min. spacerkiem). Myliłam się. Przypadkowe spotkanie na placu zabaw na który ponoć często chodzą (my jedzieśmy codziennie) i nic. Chcą, żeby ich odwiedzać ale do nas nie przyjdą... bo co? blok czy jak?...bezdzietni i samotni nas w większości odstawili bo "mamy swoje sprawy" nikt nie pomyśli że czasem potrzeba dla zdrowia z dorosłymi porozmawiać, spędzić czas...
    Takie życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy potrzebuje wyjść do ludzi, oddechu od spraw codziennych. A wiadomo, że ze znajomymi najlepiej. A tu dupa... Ale fakt liczy się jakość nie ilość ;)

      Usuń
  2. O tak, czas sprawdza, które znajomości są prawdziwe, a które tylko na chwilę. Im jestem starsza tym bardziej myślę,że liczy się jakość, a nie ilość. Lepiej mieć jednego prawdziwego przyjaciela, niż grono osób, które odzywa się tylko kiedy jest w potrzebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ze tak. Tylko szkoda czasem tych kilu wspólnych lat :(

      Usuń
  3. To strasznie boli, że są tacy, którzy potrafią bez skrupułów wykorzystywać czyjąś dobroć i przypominają sobie o innych, jak tylko czegoś potrzebują =/

    Rozumiem, że chce się mieć znajomych, mieć do kogo czasem zagadać, kogo odwiedzić, ale czasem trzeba zapytać "jakim kosztem?". Jak Lena pisze, z czasem liczy się jakość znajomych, a nie ich ilość.

    No i widzisz, czasem bliżej serca są ci, którzy fizycznie są daleko od nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie... Ci co są dalej bywają dużo bardziej bliżej duchowo niż Ci na miejscu. Ufff dobrze, że tacy istnieją ;)

      Usuń
  4. Przykre ale przynajmniej zweryfikowałaś swoich 'przyjaciół'...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze rozumiem. Sama zawsze starałam się utrzymywać dawne, bliskie znajomości i niestety często zupełnie to nie popłaca. Uznałam, że nic na siłę i widać tak ma być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sobie tłumaczę... widać tak miało być...

      Usuń
  6. Och jakbym czytała o sobie. Też mam czasem wrażenie, że tylko my wychodzimy z inicjatywą spotkań, wyjść itd... No ale nic na to nie poradzę... Muszę to przeboleć, skupiać się na sobie, na mężu. Choć czasem brakuje osób, które pierwsze zapytałyby co słychać, umówiły się na spotkanie... No ale cóż...
    Kochana moja, nie możesz się przejmować takimi rzeczami, musisz myśleć o tym co dobre teraz, skupić się na niuni naszej i na mężu i przeć do przodu :) A już niedługo czekać na pewną paczuszkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety, każdy pędzi tylko za swoim, inni się nie liczą. Zwykle tak jest, że Ty wypruwasz flaki żeby komuś pomóc, ale kiedy jesteś w potrzebie nikogo oprócz rodziny dookoła Ciebie nie ma. Nie denerwuj się, pełen relaks, myśl tylko o Was:)

    OdpowiedzUsuń