Już po wizycie u mojej Pani Gin. Uspokoiła mnie i jest dobrze. Serduszko Maleństwa bije, jest mega ruchliwe i muszę przyznać, ze czasem czuje takie śmieszne coś od wewnątrz :P Czuje te ruchy i jest to bardzo przyjemne :) Teraz przebieram nóżkami do połówkowego, które mam 2 czerwca :)
Ogólnie większość dolegliwości przeszło, został tylko kwaśny posmak w przełyku... ale da się przeżyć.
Wieczór panieński zaliczony. Bałam się, że szybko padnę bo w sobotę obudziłam się już o 5:30. Ale o dziwo wytrzymałam prawie do drugiej.
Było dużo wspominek, zabaw, śmiechu. Oczywiście dziewczyny zadbały i o mnie i także miałam swój własny "alkohol" piccolo :D A i tak byłam jedyną trzeźwą :P Uśmiałam się z nich w duchu jak nic... Ale bawiły się wybornie, ja z resztą też. Nawet pogoda nam dopisała :)
Mężulek dzielnie czuwał i czekał na mój telefon i przyjechał po mnie :) Kochany mój <3
Teraz weselicho 30 maja i następne 6 czerwca i póki co koniec szaleństw.
Muszę przyznać, ze humor mi dopisuje :) Zaczynam cieszyć się moim stanem :D Brzuszek leciutko się już zaokrągla :) No i ogólnie jest OKEJ :)
Chyba zapomniałaś o jeszcze jednym weselu ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się baaaaardzo, że już lepiej się czujesz :) oby tak pozostało już do końca :)
Czyli zniknęły męczące objawy?:)
OdpowiedzUsuńIleż wesel, ja w sumie bym na jakiejś poszła:)
Cieszę się, że wszystko dobrze :)
OdpowiedzUsuńOby dobry humor trwał jak najdłużej :)
Cieszę się, że możesz odetchnąć z ulgą :)
OdpowiedzUsuń