.

.

sobota, 9 kwietnia 2016

Rozszerzamy dietę

Choć nie było mi łatwo jednak podjęłam decyzję o powolnym podawaniu smaków mojej Córci.
I tak zaczęłyśmy od marchewki własnego chowu. Niestety była ona zeszłoroczna i troszkę gorzka... Córci nie podeszła... Tak więc na drugi dzień spróbowałam ziemniaczka, wymieszanego z moim mleczkiem. Poszło lepiej... troszkę ulała. Na drugi dzień już jakoś ziemniaczek Jej nie pasował.
Zrobiłam kilka dni przerwy. Z resztą Bidula Mała zaraziła się od Taty i miała katar plus lekki kaszel.
Przy kolejnej próbie kupiłam marcheweczkę ze słoiczka. Postawiłam na firmę Gerber. Z resztą z Hippa nie mogłam znaleźć samej marchwi :/
I tu poszło pięknie i gładko. Jeden słoiczek poszedł na trzy dni. Potem dynia na dwa dni ( mniejszy słoiczek) i dziś była próba generalna brokuła :D Zakończona sukcesem :)
Córa niestety jeszcze troszkę charczy po tym przeziębieniu... Dopóki nie odkaszlnie mam w domu buldożka francuskiego... MaSaKRA!!!
A jutro Córy wielki dzień czyli Chrzciny!
Msza o 13. Potem restauracja. Powiem Wam, że dziękuję Niebiosom za to, że nasza dalsza rodzina ma knajpkę włoską. Dzięki czemu nie płacimy za obiad jak za wesele :) A osób będzie 16 więc nie tak mało. No ale zaproszona jest mega naj najbliższa rodzina.

Oprócz tego wciąż nie mogę się nadziwić jakim Cudem jest dla mnie ta moja Latorośl :) Patrzę na Nią i z każdym dniem kocham mocniej, choć każdego dnia wydaje mi się, że mocniej się nie da... Pewnie się powtarzam, ale kocham ten Jej wzrok, te cudne ślepka o jeszcze niezidentyfikowanym kolorze wpatrzone we mnie. Ten uśmiech i śmiech. Zawsze uwielbiam śmiech Dzieci - taki zaraźliwy. Ale śmiech swojego dziecka jest jak balsam na ciało, serce i duszę...
Rośnie, zmienia się, odkrywa świat... A ja idę wraz z Nią i także odkrywam wiele rzeczy na nowo...
No i jeszcze dochodzi wiosna. Moja ukochana pora roku... A za niecały miesiąc... no cóż... postarzeję się o kolejny rok. Ale będą to niezwykłe urodziny... bo nie dość, że z Cudem na rękach to moja (aż wstyd się przyznać) 30 !!! I chyba nikogo nie zdziwię pisząc, że nie czuję się na tyle :P ;)
I jak już wspominałam dwie notki wcześniej... jeśli przyszły weekend będzie ciepły i słoneczny, mam zamiar odwiedzić inne województwo... I miasto, w którym jeszcze nigdy nie byłam ;)
ściskam i całuję w ten niestety ponury i deszczowy dzień.
P.S. Ale i tak niecierpliwie czekam na pierwszą wiosenną burzę :)

6 komentarzy:

  1. Udanego Chrztu:)
    Marcheweczka ze słoiczka, mi najbardziej smakowała Bobofruta, ale ona chyba z jabłkiem była? :) Kurcze, stałam się testerem słoiczków:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Chore tak malutkie dziecko to nic ciekawego. Pięknie sobie poradziła ze sloiczkami przy tym wsystkim :) A z czasem polubi i Twoje gotowanie :)
    Każdy kolejny dzień ze swoim dzieckiem jest jeszcze lepszy, a tyle nas jeszcze czeka w tym rodzicielstwie cudownych dni :)
    Trzymam kciuki za udany jutrzejszy ważny dzień!

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia kochane dzisiaj! To piękne wydarzenie :) moja córka też wszystko lubiła jeść jak rozszerzałam jej dietę. To szczęście jak dziecko chce jeść i za bardzo nie wybrzydza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. My też już rozszerzyłyśmy dietę. U nas też marchewka nie smakowała małej. Marchewkę toleruję tylko surową zmieszaną z jabłkiem. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana mam nadzieję, że spokojnie Wam czas Chrzcin upłynął.
    U nas rozszerzanie diety tez było od ziemniaka jabłka i marchewki ale ta ostatnia uczuliła - na szczęście tylko surowa :/ później była dynia i cukinia :)
    Kochana z tym 30 to powiem Ci ja wcale nie odczułam byłam tak pochłonięta opieką nad młodym, że teraz jak będzie 31 to się zastanawiam że stara jestem :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Brokuła zjadła? Dynię? Zazdroszczę! U nas póki co etap wypluwania wszystkiego, co w buzi... Ale może z czasem ;)

    OdpowiedzUsuń