.

.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Po chrzcinach :)

Oprócz pogody nie zmieniłabym nic :)
Wszystko poszło pięknie i gładko.
Gwiazda spisała się na medal. Serio, aż sama byłam w szoku :D
W kościele spała w wózeczku, aż do momentu samego chrztu :) Potem też kimała, aż do zdjęć w kościele :) Potem szybko do domku, w fotelik i na obiadek.
Tam Córa zabawiała gości, ucięła sobie drzemkę :) i znów dzielnie zniosła całą sesję zdjęciową... Serio... z rąk do rąk a ta taki banan na buzi że ło ho ho ho :D
Potem jeszcze na kieliszka do nas :) Było wesoło, miło i przede wszystkim rodzinnie :)

Tydzień później czyli w ten weekend (w sobotę) byliśmy na wycieczce, w odwiedzinach.
Cudny dzień... czas zleciał jak z bicza strzelił. Byłam tak szczęśliwa, że serio nic, ale to nic nie mogło mi humoru popsuć. Wróciliśmy tacy szczęśliwi i uśmiechnięci... Ja chcę więcej takich spotkań!!!
W niedzielę zaś zrobiliśmy sobie spacer po Rynku, potem na Wawel :D
Oprócz tego gdzieś tam w tygodniu spacer nad Wisłą... Jakieś zakupy.
Korzystamy z pogody ile wlezie :)
Kupiliśmy Małej puzzle piankowe ze Smyka. Super sprawa :D
Jeszcze kilkanaście dni i mój wielki dzień. Szykuję mała imprezkę. Sprzedamy Małą na jakieś 2-3 h do Dziadków, a potem i Kruszyna będzie bawić się na 30stce Mamusi :P
Ehhh niech już wiosna zagości tak pełną gębą :D





sobota, 9 kwietnia 2016

Rozszerzamy dietę

Choć nie było mi łatwo jednak podjęłam decyzję o powolnym podawaniu smaków mojej Córci.
I tak zaczęłyśmy od marchewki własnego chowu. Niestety była ona zeszłoroczna i troszkę gorzka... Córci nie podeszła... Tak więc na drugi dzień spróbowałam ziemniaczka, wymieszanego z moim mleczkiem. Poszło lepiej... troszkę ulała. Na drugi dzień już jakoś ziemniaczek Jej nie pasował.
Zrobiłam kilka dni przerwy. Z resztą Bidula Mała zaraziła się od Taty i miała katar plus lekki kaszel.
Przy kolejnej próbie kupiłam marcheweczkę ze słoiczka. Postawiłam na firmę Gerber. Z resztą z Hippa nie mogłam znaleźć samej marchwi :/
I tu poszło pięknie i gładko. Jeden słoiczek poszedł na trzy dni. Potem dynia na dwa dni ( mniejszy słoiczek) i dziś była próba generalna brokuła :D Zakończona sukcesem :)
Córa niestety jeszcze troszkę charczy po tym przeziębieniu... Dopóki nie odkaszlnie mam w domu buldożka francuskiego... MaSaKRA!!!
A jutro Córy wielki dzień czyli Chrzciny!
Msza o 13. Potem restauracja. Powiem Wam, że dziękuję Niebiosom za to, że nasza dalsza rodzina ma knajpkę włoską. Dzięki czemu nie płacimy za obiad jak za wesele :) A osób będzie 16 więc nie tak mało. No ale zaproszona jest mega naj najbliższa rodzina.

Oprócz tego wciąż nie mogę się nadziwić jakim Cudem jest dla mnie ta moja Latorośl :) Patrzę na Nią i z każdym dniem kocham mocniej, choć każdego dnia wydaje mi się, że mocniej się nie da... Pewnie się powtarzam, ale kocham ten Jej wzrok, te cudne ślepka o jeszcze niezidentyfikowanym kolorze wpatrzone we mnie. Ten uśmiech i śmiech. Zawsze uwielbiam śmiech Dzieci - taki zaraźliwy. Ale śmiech swojego dziecka jest jak balsam na ciało, serce i duszę...
Rośnie, zmienia się, odkrywa świat... A ja idę wraz z Nią i także odkrywam wiele rzeczy na nowo...
No i jeszcze dochodzi wiosna. Moja ukochana pora roku... A za niecały miesiąc... no cóż... postarzeję się o kolejny rok. Ale będą to niezwykłe urodziny... bo nie dość, że z Cudem na rękach to moja (aż wstyd się przyznać) 30 !!! I chyba nikogo nie zdziwię pisząc, że nie czuję się na tyle :P ;)
I jak już wspominałam dwie notki wcześniej... jeśli przyszły weekend będzie ciepły i słoneczny, mam zamiar odwiedzić inne województwo... I miasto, w którym jeszcze nigdy nie byłam ;)
ściskam i całuję w ten niestety ponury i deszczowy dzień.
P.S. Ale i tak niecierpliwie czekam na pierwszą wiosenną burzę :)