.

.

wtorek, 29 listopada 2016

Listopad i zaraz święta

Kurcze... Mało pisze, Wy prawie do mnie nie zaglądacie... wcale się nie dziwię.
Ale czas pędzi jak oszalały. A ja kocham mocniej i mocniej.
Nie wierzę w to, że to już 13 miesięcy za nami.
Ten rok był przełomowy. To nie tylko narodziny mojego dziecka, ale i narodziny nowej mnie. Uczyłam się jakby życia od początku. Coś niesamowitego.
Mam tak wiele myśli, pięknych myśli, a nie potrafię przelać ich na papier, nawet ten wirtualny...
Tak długo nie byłam gotowa na dziecko, a przynajmniej tak myślałam... a teraz wiem, ze byłam gotowa całe dorosłe życie... tylko się bałam, nie wiedzieć czemu.
Macierzyństwo to coś najpiękniejszego co mogło mi się przytrafić. I prawda jest taka, że stałam się taką "mamuśka". Mega troskliwą, wpatrzoną w swoje dziecko. Mogącą nie spać po wiele godzin, mogę mieć lekki sen jak trzeba i reagować na najdrobniejsze stęknięcie...
I nawet teraz musze kończyć, bo moje życie właśnie budzi się ze snu...
Lecę... może uda mi się częściej pisać o tym cudownym darze, który podarował mi los (i mój Mąż :P )

piątek, 28 października 2016

Córeczko

Córeczko! 
Dokładnie rok temu 28.10.2015 o 17:35 zaczęła się nasza przygoda. Najpiękniejsza przygoda mojego życia.
Córeczko! 
Uczę się na nowo żyć przy Tobie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak Twoja drobna i jeszcze niewiele świadoma osóbka mnie uczy. W ciągu jednej sekundy, dzięki jednemu dotykowi, spojrzeniu nauczyłaś mnie kochać, uczyniłaś mnie lepszym, pełnym człowiekiem. Rozkochałaś
mnie w pierwszych momentach Twojego życia. Sprawiłaś, że do szczęścia nie potrzeba mi nic prócz Twoich małych Rączek, Twojego uśmiechu, Twojego oddechu. Teraz już wiem co znaczy Miłość w tej najczystszej postaci. Taka nieskazitelna, nienaruszona złem. Kocham Cie i nigdy nie przestanę. Będę Cie chronić, uczyć i jeszcze raz kochać najszczerzej jak się da. I na koniec chciałam Ci podziękować, że pojawiłaś się w moim życiu. Dziękuję Skarbie!

niedziela, 2 października 2016

11 miesięcy za nami

Jeny już zaraz roczek. ROK!
Ale nie o tym... No póki co za nami jedenaście miesięcy z małym haczkiem. Siedzę mało przed kompem, zwłaszcza, że Córcia dostaje wściku jak tylko widzi mnie lub Tatę przy kompie :D I też chce klikać, pisać, myszkować :D
Boże! Jak ja Ją kocham!!!!
Łazi już przy meblach jak szalona. Apetyt ma niesamowity. Gada "mmmmammmma" , "nie" i parę swoich słów :P
Tańczy, klaszcze w rączki, wkłada przedmioty w siebie (jakkolwiek to brzmi :P ), potrafi stać przez parę sekund stać sama. Do chodzenia samej jeszcze się nie garnie. Kocha kąpiele. Uwielbia spacery, wycieczki z rodzicami. Ogólnie jest cudownie choć lubi łapać infekcje, niestety!

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Za nami 10 miesięcy

Niezmiennie czas leci szybko. A że weekend intensywny to wczoraj już nie było kiedy napisać notki z okazji kolejnej naszej miesięcznicy :D
Dzieje się...oj dzieje.
Latorośl coraz cudowniejsza. Dużo już kuma...odkrywa świat z wielkim zapałem :D
Co nowego:
-doskonalimy raczkowanie, opanowane myślę do perfekcji
-stoimy na nóżkach już mega pewnie,
-nieśmiałe kroczki przy meblach wykonujemy
-jemy coraz lepiej, najsmaczniejsze jest to co je Mama bądź Tata
-cmokamy, naśladujemy coraz więcej dźwięków
-uwielbiamy wszelkiego rodzaju guziczki do naciskania (te w windzie są the best)
-wciąż złośliwie nie chce powiedzieć MAMA :P
-wciąż jest mega cycoholiczką, z tym że teraz jak ma ochotę na pierś to pokazuje na nią bądź podnosi mi bluzkę :D
-uwielbia inne dzieci :D, jest mega delikatna przy pierwszym kontakcie ( i każdym następnym też :D )
-uwielbia owoce! i jogurty
-pije wodę z bidonu przez słomkę :D
-daje buziaki (ale tylko wybrańcom) 

Ogólnie jest cudna, kochana, fantastyczna, wręcz idealna. Jest póki co Córeczką Mamusi. Wszędzie tam gdzie Mama. U Mamy najlepiej. Kocham Ją coraz mocniej i mocniej. Mam nadzieję, że moje serce nie wybuchnie od nadmiaru miłości :D :P
A weekend cały na świeżym powietrzu bo szkoda takiej pogody, nie? :D

Buuuuziaki

czwartek, 28 lipca 2016

Mamy już 9 miesięcy :)

O rany! Dzisiejszy dzień mnie wykończył. Nasza Maleńka dostała w nocy gorączki i cały dzień z nią walczyliśmy. Ale śpi już więc mogę machnąć szybki post.
Tak - Mamy już 9 miesięcy. Ja pierdziu aż trudno mi w to uwierzyć!!!
Co nowego - a jest tego sporo.
Raczkujemy jak szalone tzn nie My tylko Ona :P
Cudo moje samo już staje na nóżki i utrzymuje pięknie równowagę. Gdzieś tam zdarzają się nieśmiałe kroczki.
Mamy już widoczne (ledwo, bo ledwo, ale jednak) dwa kolejne zębule :)
Coraz więcej gadamy, choć tego magicznego Mama jeszcze nie słyszałam. Czekam z niecierpliwością.
Jemy już coraz większe kawałeczki, choć czasem zdarzy się mały rzyg jak coś nie przejdzie tak jak powinno :P
Lubimy próbować nowe smaki i rzeczy - niektóre z podłogi :P
Szalejemy za psiakiem...niekoniecznie z wzajemnością :P
Mega świadomie tulimy się do Mamy, dajemy buziaki, robimy "pa pa".
Ogólnie Mama jest numero uno! Super się po niej łazi, skacze, śpi, zagląda się w paszczę (hmmm może będzie dentystką), wyrywa włosy itp. Ogólnie love pełną gębą :D
Według siatek centylowych moje Dziecko jest skrajne niedożywione... uwierzcie mi jest to niewiarygodne. Niby jest na 3cim centylu, a wygląda całkiem normalnie, ba! ma nawet wałeczki na udach...
Ogólnie jest cud, miód i orzeszki - gdyby nie ta gorączka i wlekący się od jakichś 3 tygodni nocny kaszel i dość dziwny katar (leczony don't worry).
Dziś szybko i krótko ... z resztą jak każda notka ostatnio (sorry), ale serio padam... Może jutro coś dopiszę jak mi się przypomni :)
Miłej nocy :*

czwartek, 7 lipca 2016

Wybaczcie

Wiem, że jest mnie mało. Wiem, że do Was nie zaglądam. Proszę wybaczcie... nie po drodze mi ostatnio z komputerem... Jak włączę to szybko sprawdzę pocztę, wiadomości i wracam do mojego Życia...
Macierzyństwo mnie pochłonęło... w całości. Wciągnęło jak mityczny potwór herosów w czeluści otchłani. Tylko, że mi z tym dobrze. Spełniam się. Jeszcze nigdy tak nie kochałam i nie czułam się kochana :)
Mam wszystko - cały mój świat mieści się (jeszcze) w moich ramionach. Coraz świadomiej, coraz mądrzej :)
Patrzę, podziwiam, chłonę i sama się uczę wielu rzeczy od nowa.
A teraz wszystko zmienia się jeszcze szybciej, jeszcze dynamiczniej.
Tak, czasem brak mi wolności, czasem jestem niemiłosiernie zmęczona i zła. Ale na szczęście to szybko przechodzi.
Rodzicielstwo to trudny orzech do zgryzienia, praca na pełen etat bez możliwości urlopu, czy nawet wizyty w WC na spokojnie :) Ale jest to stan niesamowity... stan piękny i wyjątkowy. I będę z niego czerpać ile się da, bo czas niestety upływa za szybko.
Pozdrawiam Was...

czwartek, 30 czerwca 2016

Mamy już 8 miesięcy i dwa dni + 4 rocznica ślubu.

Hej Kochani.
Piszę do Was znad morza :D Jesteśmy sobie w Trójeczkę w Krynicy Morskiej. Co prawda tylko 4 dni, bo finanse mamy jakie mamy po kupnie samochodu. Ale lepsze to niż nic, nie? :D
Jest cudnie. Pogoda fantastyczna, Córcia zadowolona, opalamy się, plażujemy i spacerujemy. Urlop jak marzenie :D
Nasze 8 miesięcy:
- mamy coraz lepszy apetyt, choć cycuś wciąż rządzi
-przemieszczamy się same pełzająco-raczkując
-coraz bardziej pokazujemy charakterek :P
-wciąż mamy tylko dwie dolne jedyneczki ;)
-sama podnosi się na kolanka - aż Mama zamarła gdy zobaczyła Córcie w łóżeczku na kolankach przy barierce :)
- nie lubimy myć główki i buzi, ale kąpiele są mega super-chruper :D
-bawię się w aku-ku
-chichram jak szalona (najfajniej jest z Tatą oczywiście :P )

A My... My już jako Małżeństwo cztery lata. Cztery cudowne lata... Pełne wzlotów i upadków. Lepszych i gorszych dni. Ale wciąż razem, wciąż zakochani i szczęśliwi. Teraz już nie tylko jesteśmy Małżeństwem, ale także Rodziną.
Jestem szczęśliwa, jestem spełniona :D ♥

niedziela, 29 maja 2016

Mamy już 7 miesięcy

Wczoraj skończyłyśmy 7 miesięcy...
Serio każdy miesiąc jest niezwykły i czerpię z niego ile się da.
Kocham tą moją Małą Księżniczkę...
Mamy już dwie dolne jedyneczki i chyba idą kolejne ząbki bo dziś taka Maruda się włączyła i ślinotok ogromniasty :)
Malutka pięknie je. Kaszki Jej chyba najlepiej smakują :) No i cycoholiczka z Niej niesamowita :P
Dnie spędzamy intensywnie :) Spacery, wyjazdy gdzie się da.
Malutka wędruje wszędzie, w sekundę potrafi zmienić pozycję i miejsce przebywania :P Powoli zaczyna raczkować. Tzn to jeszcze jest bardziej takie pełzanie, ale czasem podniesie bioderka. Siedzieć sama jeszcze nie siada. Gada po swojemu... "mama" czy "tata" jeszcze nie zawitało w Jej usteczkach :) Wciąż cierpliwie czekamy :P Chwyta wszystko, rzuca zabawkami, łapie w obie rączki i uderza o siebie. Reaguje też już na swoje imię :)
Jak kiedyś kupki były raz na tydzień tak teraz mamy ze dwie dziennie :) Rozhulała się Dziewczyna :P

"Nowy" samochód spisuje się. Wygoda jest i komfort jazdy nieziemski w porównaniu z poprzednim autkiem :P

Krótkie podsumowanie bo jakoś nie mam weny :)
Ściskam :*

wtorek, 17 maja 2016

Pierwszy ząbek

Moja Mała Księżniczka ma już pierwszy ząbek.
Lewa dolna jedyneczka :D
Kilka dni temu siedząc sobie u Rodziców, po wypiciu herbatki, dałam jakże ciekawy i kolorowy kubeczek w posiadanie moich Małych Rączek (łooo ale długie zdanie wyszło :P ) Oczywiście kubeczek od razu powędrował pomiędzy Najsłodsze usteczka :D I nagle naszym uszom objawia się przedziwny dźwięk :) Z początku myślałam, że Pierworodna uderza guziczkami od sweterka o tenże kubeczek. Ale NIE!!! Toż to malutki, ledwo bo ledwo wystający zębulek :D
I tu z jednej strony ogromna radość, a z drugiej żal... żal, że już niedługo nie będzie już tych słodkich bezzębnych uśmieszków... Ehhh Taki los Mamy... ten uciekający czas i ciągłe - choć wiadomo cudowne, ale jednak - zmiany...
Z innych nowinek mam już za sobą mój "pierwszy okres"... No a właściwie nie mam za sobą, bo właśnie dziś do mnie zawitał :/ Także tego... koniec wolności :( ;(
Z innych informacji ... sprzedaliśmy nasz ukochany samochód. Z ciężkim sercem i żalem, ale nadszedł jego czas. Oj wiele przygód, podróży dużych i małych z nim przeszliśmy... Ale niestety trzy-drzwiowy samochód w mieście z dzieckiem nie jest za wygodny. Tym też sposobem pozbywamy się naszych oszczędności kupując nowy-używany samochód... Ehhhh Człowiek ciuła te pieniążki a potem jeden zakup i konto puste :(
O nowym mieszkanku możemy póki co pomarzyć, bo na wkład własny kasy brak. I cóż, że nie zarabiamy jakoś tragicznie i jesteśmy w miarę oszczędni... Realia nie są takie jakby się chciało... No ale nie narzekajmy... mamy siebie, kochamy się, jesteśmy zdrowi...
Pozdrawiamy, ściskamy i czekamy na wiosnę z prawdziwego zdarzenia...

niedziela, 8 maja 2016

Majowo :)

O rany! Ale mi ten ostatni czas zleciał. Serio. Tak się zbierałam do podsumowania tutaj naszego pół roczku, że się nie zebrałam.
W skrócie ten miesiąc nie był jakoś przełomowy. Córcia doskonali swoje umiejętności. Oprócz tego :
-już na dobre obraca się w obie strony,
-podnosi bioderka kiedy leży na brzuszku
-obraca się wokół własnej osi
-niesamowicie interesuje się naszymi twarzami
-interesują ją wszystkie zabawki, a najfajniej zrzuca się je na ziemię :D
-"mówi" bla bla, ba ba, mmma maaa, ble ble, tttta taaa itp.

Na śniadanko dostaje bezmleczne kaszki plus musy owocowe. Muszę przyznać , że wcina je aż uszy Jej się trzęsą. Buziuchnę otwiera aż się miło patrzy.
Z obiadkami bywa różnie - Córa ma chyba wysublimowany gust bo nie wszystko Jej smakuje. A chyba najgorszym złem był królik no i ziemniaki z cukinią! A tak to zjada raczej ładnie prawie wszystko co Jej dam ;) (wprowadzam także gluten - w postaci kaszki glutenowej. Póki co w ilości jedna mała łyżeczka do obiadku).
Ale nadal, wciąż (ku uciesze Mamusi) numerem jeden jest cycuś :D

Weekend majowy spędziliśmy u Teściów. Było miło, ale z okazji dużej ilości wrażeń Mała jadła jako tako. Ale oprócz tego nie mogłam na Pierworodną narzekać :) Była grzeczna, uśmiechnięta...podróż też minęła bez żadnych perturbacji ;)

No i na koniec... Moje drogie jestem już pełnoprawną 30! Czy to mnie jakoś przeraża? Chyba nie - bo prawda jest taka, że się na tyle nie czuję. Więc metryka metryką... a ja wciąż jestem gorrrącą  21 :P
Z tej okazji zorganizowałam małą imprezkę.... Córeczkę moją jedyną sprzedałam wieczorem Dziadkom. Wszyscy goście się śmiali ze mnie, że chyba straszliwie się cieszę na tą trzydziechę - a ja z bananem na ustach - "Nie z 30 się cieszę, a z tego, że jest impreza, jesteście Wy i sprzedałam dziecko Rodzicom :D" (wiem, wiem - wyrodna ze mnie Matka :D).
Mój Mąż najwspanialszy zorganizował mi oto taki tort ;)


Chyba nie muszę mówić, że oprócz tego, że wyglądał REWELACYJNIE to smakował NIEZIEMSKO :D
Aż żal było go kroić ;) Ale cóż właśnie po to był zamówiony ;P
Impreza udana... Jednak kiedy Dziadki oddały w końcu Wnusię koło 23 to poczułam jak mi Jej brakowało, jak mimo wszystko za Nią tęskniłam!!!!! Padłam spać jak mucha :)
Ogólnie Maj zaczął się mega przyjemnie i pozytywnie... Oby tak dalej :)

wtorek, 19 kwietnia 2016

Po chrzcinach :)

Oprócz pogody nie zmieniłabym nic :)
Wszystko poszło pięknie i gładko.
Gwiazda spisała się na medal. Serio, aż sama byłam w szoku :D
W kościele spała w wózeczku, aż do momentu samego chrztu :) Potem też kimała, aż do zdjęć w kościele :) Potem szybko do domku, w fotelik i na obiadek.
Tam Córa zabawiała gości, ucięła sobie drzemkę :) i znów dzielnie zniosła całą sesję zdjęciową... Serio... z rąk do rąk a ta taki banan na buzi że ło ho ho ho :D
Potem jeszcze na kieliszka do nas :) Było wesoło, miło i przede wszystkim rodzinnie :)

Tydzień później czyli w ten weekend (w sobotę) byliśmy na wycieczce, w odwiedzinach.
Cudny dzień... czas zleciał jak z bicza strzelił. Byłam tak szczęśliwa, że serio nic, ale to nic nie mogło mi humoru popsuć. Wróciliśmy tacy szczęśliwi i uśmiechnięci... Ja chcę więcej takich spotkań!!!
W niedzielę zaś zrobiliśmy sobie spacer po Rynku, potem na Wawel :D
Oprócz tego gdzieś tam w tygodniu spacer nad Wisłą... Jakieś zakupy.
Korzystamy z pogody ile wlezie :)
Kupiliśmy Małej puzzle piankowe ze Smyka. Super sprawa :D
Jeszcze kilkanaście dni i mój wielki dzień. Szykuję mała imprezkę. Sprzedamy Małą na jakieś 2-3 h do Dziadków, a potem i Kruszyna będzie bawić się na 30stce Mamusi :P
Ehhh niech już wiosna zagości tak pełną gębą :D





sobota, 9 kwietnia 2016

Rozszerzamy dietę

Choć nie było mi łatwo jednak podjęłam decyzję o powolnym podawaniu smaków mojej Córci.
I tak zaczęłyśmy od marchewki własnego chowu. Niestety była ona zeszłoroczna i troszkę gorzka... Córci nie podeszła... Tak więc na drugi dzień spróbowałam ziemniaczka, wymieszanego z moim mleczkiem. Poszło lepiej... troszkę ulała. Na drugi dzień już jakoś ziemniaczek Jej nie pasował.
Zrobiłam kilka dni przerwy. Z resztą Bidula Mała zaraziła się od Taty i miała katar plus lekki kaszel.
Przy kolejnej próbie kupiłam marcheweczkę ze słoiczka. Postawiłam na firmę Gerber. Z resztą z Hippa nie mogłam znaleźć samej marchwi :/
I tu poszło pięknie i gładko. Jeden słoiczek poszedł na trzy dni. Potem dynia na dwa dni ( mniejszy słoiczek) i dziś była próba generalna brokuła :D Zakończona sukcesem :)
Córa niestety jeszcze troszkę charczy po tym przeziębieniu... Dopóki nie odkaszlnie mam w domu buldożka francuskiego... MaSaKRA!!!
A jutro Córy wielki dzień czyli Chrzciny!
Msza o 13. Potem restauracja. Powiem Wam, że dziękuję Niebiosom za to, że nasza dalsza rodzina ma knajpkę włoską. Dzięki czemu nie płacimy za obiad jak za wesele :) A osób będzie 16 więc nie tak mało. No ale zaproszona jest mega naj najbliższa rodzina.

Oprócz tego wciąż nie mogę się nadziwić jakim Cudem jest dla mnie ta moja Latorośl :) Patrzę na Nią i z każdym dniem kocham mocniej, choć każdego dnia wydaje mi się, że mocniej się nie da... Pewnie się powtarzam, ale kocham ten Jej wzrok, te cudne ślepka o jeszcze niezidentyfikowanym kolorze wpatrzone we mnie. Ten uśmiech i śmiech. Zawsze uwielbiam śmiech Dzieci - taki zaraźliwy. Ale śmiech swojego dziecka jest jak balsam na ciało, serce i duszę...
Rośnie, zmienia się, odkrywa świat... A ja idę wraz z Nią i także odkrywam wiele rzeczy na nowo...
No i jeszcze dochodzi wiosna. Moja ukochana pora roku... A za niecały miesiąc... no cóż... postarzeję się o kolejny rok. Ale będą to niezwykłe urodziny... bo nie dość, że z Cudem na rękach to moja (aż wstyd się przyznać) 30 !!! I chyba nikogo nie zdziwię pisząc, że nie czuję się na tyle :P ;)
I jak już wspominałam dwie notki wcześniej... jeśli przyszły weekend będzie ciepły i słoneczny, mam zamiar odwiedzić inne województwo... I miasto, w którym jeszcze nigdy nie byłam ;)
ściskam i całuję w ten niestety ponury i deszczowy dzień.
P.S. Ale i tak niecierpliwie czekam na pierwszą wiosenną burzę :)

wtorek, 29 marca 2016

Mamy 5 miesięcy i jeden dzień :)

I już po Świętach. Od czego zacząć podsumowanie naszych pięciu miesięcy :)
Może od końca czyli od Świąt...
W sobotę po święconce zapakowaliśmy nasze autko i ruszyliśmy w drogę z duszą na ramieniu. To była nasza pierwsza dalsza podróż. Podróż minęła wyśmienicie około 2 godziny przespane, a resztę pół godziny ciumkała swoją rączkę po cichutku. Ale i Teściów - w nowym miejscu- już nie było tak kolorowo. Córa nasz musiała być cały czas na rękach - inaczej ryk! Musiała mieć wszystko i wszystkich na oku. Pod tym względem było dość ciężko, ale ogólnie humor Jej dopisywał i wyjazd można udać za udany. Mąż wrócił mega przeziębiony, a ja jak to po Świętach straszliwie zmęczona!

A podsumowując kolejny miesiąc... Córa jakiś czas temu obróciła się po raz pierwszy z plecków na brzuszek. A dziś zaczęła robić to namiętnie!
Naśladuje mimikę twarzy, bacznie obserwuje ruch ust i próbuje go naśladować.
Bierze wszystko do rączek w pozycji na pleckach jak i na brzuszku.
Sprawnie przekłada zabawki z rączki do rączki. Łapie zabawki, które są nad Nią, trąca je świadomie.
Wciąż gada, śmieje się jak szalona.
Kupki nadal robi jak Jej się zachce - co 7-9 dni.
Wciąż jest tylko na cycusiu, ale zamierzam powoli ruszać z warzywkami z ogródka Teściowej.
Zaczyna pełzać i obracać się leżąc na brzuszku w okół własnej osi.
"Przygryza" dolną wargę :P
Ciągnie się do siadu. Ćwiczy brzuszek jak szalona. A jak złapie się moich dłoni to prawie siada.
Wyciąga rączki do twarzy i świadomie ją maca. Tak samo jak ściany i nowe podłoża.
Przeszłyśmy już całkowicie na pieluszki midi (3).
Gdy jest śpiąca trze oczka i zaczyna być marudna ;)
Jesteśmy póki co po wszystkich obowiązkowych szczepieniach. Po 6 miesiącu zaszczepimy jeszcze na pneumokoki. 

Więcej grzechów na tę chwilę nie pamiętam.
Rośnie nam Dziewczę, zmienia się z dnia na dzień. Jest cudowna, kochana i naj :) A ten wpatrzony we mnie wzrok daje mi tyle radości, siły... I choć zmęczona jestem niemiłosiernie - dla Niej mogłabym przenosić góry :D
A po Świątecznym obżarstwie trzeba wyjeść resztki :P i wziąć się za siebie... bo te 10 kilo na plusie zaczyna doprowadzać mnie do szału. No jeszcze tylko kolano muszę doprowadzić do porządku i DAWAJ! :D

środa, 23 marca 2016

Przedświątecznie

Szczerze myślałam, że już nikt mnie nie czyta. A tu proszę miłe cztery komentarze.... :) Dziękuję Wam, że mimo wszystko zostałyście ze mną :)
Na szczęście badania wyszły dobrze. Po strachu. Córcia dzielnie zniosła pobieranie krwi. Za pierwszy razem troszkę pobuczała (bo ciężko to nazwać płaczem), a za drugim razem (niestety musieliśmy pobrać raz jeszcze krew na żelazo) nawet się nie zająknęła :D Jest drobna i raczej już nie nadgoni. Jest pomiędzy 25 a 10 centylem. Cóż małe jest piękne :P
O dziwo zaliczyłam niezły sukces z łapaniem moczu. Udało się to zrobić w 30 min prosto do kubeczka! Ha! Jestem zajebista!! :P
Waży 6160 i w Poniedziałek Wielkanocny stuknie nam 5 miesięcy :D
Na Święta jedziemy do Teściów. Pogoda ma być ładna więc trzeba korzystać.
Tam też dostaniemy własnego chowu marchewkę i ziemniaczki, więc prawdopodobnie ruszymy z rozszerzaniem diety. Nie wiem do końca czy jestem na to gotowa. Ale daje sobie jeszcze ten tydzień na przemyślenia :P
Jesteśmy też po ostatnim póki co szczepieniu. No i po 6 miesiącu prawdopodobnie zaczepimy na pneumokoki...
I jeszcze jedno herbatka laktacyjna zdziałała u mnie cuda. Matko! gdybym wiedziała o tym wcześniej to bym piła ją litrami już od pierwszych dni. Femaltiker nie zdał egzaminu, a wisiałam na nim od początku, żałuję teraz :(
Cieszę się ta wiosną. Cieszę się, że będę mogła w końcu wychodzić na dłuższe spacery.
Moja bliska koleżanka rodzi w maju i mam nadzieję, że będziemy się spotykać na wspólne wyprawy. Co prawda nie mieszka tuż pod nosem, ale daleko jakoś też nie.
Dopinam sprawy związane z Chrztem. Lista gości już prawie domknięta.
A po Chrzcinach mam zamiar wybrać się na wycieczkę za granicę :) (czyli do innego województwa). Nie mogłam się tej wyprawy doczekać już od początku października :P I mam zamiar popstrykać dużo fotek na pamiątkę :D

Gdyby nie udało mi się jeszcze napisać do Poniedziałku Wielkanocnego to życzę Wam  Wesołych, Rodzinnych, Słonecznych i Spokojnych Świąt Wielkiejnocy :) i dużo, DUŻO uśmiechu :* :)

wtorek, 8 marca 2016

Dzień kobiet ;)

Oj wiem, że jest mnie tu mało ostatnio... Ale Córcia im starsza tym wymaga więcej uwagi... z resztą czas tak szybko leci, że sama chcę Jej poświęcać go jak najwięcej.
Tyle się zmienia, tyle się dzieje. Tu nas ktoś odwiedzi, tu gdzieś razem pójdziemy... i tak leci.
Tutaj jakiś bunt i płacz, za chwilę cudowny śmiech i chichot :D
Bystrzacha uwielbia być na rączkach jak Tata robi coś w kuchni i rzuca oczkami za każdym Jego ruchem. Coś niesamowitego... A ja trzymając Ją na rękach patrzę na te długaśne rzęsy i latające oczęta :D
Przewijak odszedł już w kąt. teraz przebieramy się na łożu... Nie dość, że już ledwo ledwo mieści się na przewijaku to dodatkowo wykonuje takie wygibasy, mostki i inne inszości, że aż człowiekowi włos się jeży :P
Mamy już ustaloną datę Chrztu :) Zaczynam o tym już coraz bardziej myśleć... mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. I wszyscy zaproszeni przybędą :D Muszę się wziąć za zaproszenia. Tak Inu zmotywowałaś mnie, żeby zrobić je samej - ręcznie :D P.S. Uuuuwielbiam Cie (wiesz o tym :) :* ♥)


Oprócz tego byłyśmy dziś na wizycie u naszej lekarki. Niestety Mała coś słabo przybiera na wadze. Dostaliśmy skierowanie na badanie moczu i krwi. Mam nadzieję, że to może mało je po prostu, a nie jakieś świństwo Jej się przypałętało. Może mam za mało pokarmu :( I znów sobie będę coś wkręcać... a myślałam, że już jest dobrze... tak strasznie chciałam karmić przynajmniej do roku... a tu chyba nie będzie tak kolorowo... No szlag mnie trafi zaraz :( Wrrr
I jeszcze jakiś katar mnie dopadł... cieknie mi z nosa jak z kranu :/

Ale po mimo tych gorszych dni jakie ostatnio miałam i mam, wciąż jestem szczęśliwa...

niedziela, 28 lutego 2016

Mamy już cztery miesiące

Jak ciężko mi uwierzyć, że to już tyle czasu minęło od tego pamiętnego dnia... Jeszcze dwa miesiące (które pewnie zlecą jak z bicz strzelił) i będziemy mieć pół roku!!! MATKO!
Wydaje mi się, że przez ten miesiąc wiele się nie zmieniło w poczynaniach Córy.
Do tej pory byłam spokojna, ale sama nie wiem czy się zaczynać martwić, że Dziecię moje nie obraca się jeszcze z brzuszka na plecki lub na odwrót...
Chichra się jak szalona. Ostatnio tak jak rozbawiło słowo "pasja", że nie mogła się przestać śmiać...
Wciąż "szuka ząbków"... Rączka w buzi prawie non-stop :P Ale! Tutaj mamy mały sukces... przekonała się do smoczka... Tzn nie tak, żeby go kochać szalenie, ale pociumka go i nawet z nim szybciej usypia. Ostatnio kładąc Ją spać do łóżeczka chciałam dać smoczka, żeby nie marudziła. Ale skutecznie go wypluwała. Po dwóch próbach nie chciałam Jej zmuszać i tak został obok Jej buzi. Poszliśmy się z Mędziem kąpać :P Chwila relaxu raz w tygodniu się należy. Wracam do pokoju, a Cudo moje śpi ze smoczkiem w buzi. Pytam Lubego czy Jej go wsadził, On na to, że niet... Musiała sobie Skubana jakoś sama wsadzić :D
Ogólnie Mała jest mała jak na swój wiek... Ma ledwo 61-62 cm i waży... no teraz pewnie z 6 kilo, może ciut więcej. Jak Ją ważyliśmy półtora tygodnia temu miała 5900...
Pięknie trzyma główkę leżąc na brzuszku :) Gada po swojemu jak Szalona ;) Grzechotkę trzyma ładnie w rączkach. Czasem sama nawet weźmie, bez podawania Jej. Potrząsa nią, wkłada do buzi :P
Bacznie obserwuje co się wokół Niej dzieje, wodzi wzrokiem za osobami. Na Mamę i Tatę reaguje ZAWSZE uśmiechem, no czasem poważną miną. Na "obcych" różnie... czasem popłacze, ale z reguły jednak nieśmiały uśmiech maluje się na buzi ;)
Powoli normują nam się pory drzemek i karmień. Ja sama nie jestem jakoś systematyczna, więc bardziej dostosowuje się bo Małej. Coraz częściej lubi być noszona na rękach... ale na szczęście po odłożeniu nie rzuca się w płacz. Kocha być w chuście :) Lubi też usypiać w wózku :P
Przez kilka dni mieliśmy mały hardcore. Mała spokojna była tylko na rękach, nie miała za bardzo apetytu i problemy ze spaniem. Sama nie wiem czy wierzę w te skoki rozwojowe, ale niby pasowało to do czasu w jakim może się on pojawić... więc może to był jakiś skok, choć wcale nie zauważyłam u Pierworodnej jakichś specjalnie nowych umiejętności.
Ogólnie to chyba wszystko. Nie chcę Jej też za bardzo chwalić, żeby się przypadkiem nie zepsuła :P
Ściskam w tą ładną niedzielę :) Buziaki ;)

czwartek, 18 lutego 2016

Rok temu

Ehhh ten wpis miał powstać wczoraj, ale miałam ciężki, zły - ogólnie słaby dzień... Więc jest dziś, ale jakby z wczorajszą data ;)

Dokładnie rok temu zobaczyłam te magiczne dwie kreseczki. Mimo iż pragnęłam Cie tak bardzo, poczułam strach, przeogromny strach. Strach przed tym co nowe. Egoistyczny strach, że teraz wszystko się zmieni - ze cale wygodne życie odejdzie w zapomnienie. Strach by wszystko było dobrze. Z czasem strach zamienił się w radość i oczekiwanie. Teraz jesteś ze mną. Moja miłość. Moja nieśmiertelność. Jesteś moim sercem i już nie umiem i nie potrafię wyobrazić sobie życia bez Ciebie...Bo przecież bez serca nie da się żyć. Kocham 💕

czwartek, 11 lutego 2016

Luty

O rany! Troszkę mnie nie było :)
Co się u nas dzieje... Jak jest piękna pogoda to oczywiście zaliczamy spacerki. Zaliczyliśmy już drugie szczepienie. Jeszcze jedno i dopiero następne po roczku. Stres dla mnie przed szczepieniem był nieziemski. Ale na szczęście przeszło bez większych problemów. I dziękuję Bogu a to!!!
Powoli zastanawiamy się nad chrzcinami. Szukamy miejsca, bo choć rodziny nie mamy jakiejś wielkiej, to niestety wszyscy, którzy będą zaproszeni u nas w mieszkaniu się nie zmieszczą.
I temat typowo dziecięcy czyli kupki. Jak Mała ładnie robiła kupki co 3-4 dni tak teraz coś ją blokuje. Po 7 dniach daje Jej czopki. Ale nie chcę przesadzać. Nie chce jej rozleniwić tego wszystkiego. Jem jabłka, próbowałam (za zgodą pediatry) dać Jej jabłuszko ze słoiczka, ale nie chciała. Próbuje dać Jej rumianek - nie chce pić. No i taką bidę mam :( Serio to mój największy problem. Gdyby nie to, to wszystko byłoby idealnie.
W sumie dni są do siebie podobne. Czasem ktoś nas odwiedzi, posiedzi, popodziwia Córcie :P
Ogólnie mogę rzec, że u nas nuda jak nic.
Choć dla mnie ta nuda jest niezwykła, niesamowita i wyjątkowa.
I pomimo trudniejszych dni i chwil jestem nieziemsko szczęśliwa ;)

czwartek, 28 stycznia 2016

Ona i 3 miesiące

Leży obok mnie. Rączki uniesione do góry w pozycji a'la poddaję się. Słodkie sny, na buzi maluje się co jakiś czas uśmiech. Patrzę na Nią... to już trzy miesiące. Trzy miesiące uczenia się siebie nawzajem. Mnóstwa chwil radości i uśmiechów oraz chwil złości i bezsilności.
Jeszcze czasem ciężko mi uwierzyć, że Ją mam. Ciężko mi uwierzyć, że to marzenie spełniło się i jest takie namacalne.
Rozanielona i wciąż uśmiechnięta buzia, delikatny zapach mięciutkiej skórki, rozbiegane oczka i latające we wszystkie strony rączki i nóżki. Ot cała moja Córa :)
Nie wiedziałam, że można Kogoś tak kochać, tak podziwiać każdy gest i spojrzenie. Ta miłość jest na prawdę nieopisywalna, nieograniczona... Chce się być przy tym małym Ciałku dzień i noc. Przytulać w ramionach i nie puszczać. Nieustannie czuć Jej zapach i ciepło. Widzieć jak Jej dobrze w moich ramionach, jak reaguje na mój dotyk i twarz...

Córcia jest już mega komunikatywna. Oprócz tego, że ładuje rączki do buzi,to zaczęła już się im przyglądać i podziwiać je. Śmieje się już głośno i gaworzy jak Szalona ;) Patrzy za przedmiotami i ludźmi. Trzyma grzechotkę w rączce. Już krócej zajmuje Jej jedzonko z piersi ( kiedyś potrafiła wisieć nawet ponad godzinę) - choć jakoś na początku mi to nie przeszkadzało. Mogłam tak patrzeć i patrzeć na Jej ciumkającą buzię :P Choć wiadomo na dłuższą metę to męczące.
Waży już 5500 :) Kluseczka moja. Jeszcze mieści się w ubranka  56, choć zaczynają już być przykrótkawe ;) Reaguje głośnym śmiechem jak całuję Ją po szyjce ;) Coraz bardziej interesuje Ją świat z pozycji pionowej nie poziomej :P N szczęście ominęły nas kolki i inne potwory. Ładnie przesypia noce. Czasem tylko wcześniej się budzi. Ale z reguły budzi się wraz z Mężem o 6:30.
Uwielbia spacery, które z reguły przesypia ;)
No i ogólnie tak spokojnie zleciały Nam już trzy miesiące... Trzy magiczne miesiące :)

czwartek, 21 stycznia 2016

Pierwszy Dzień Babci

Jeszcze tydzień i mojej Kochanej Córeczce stuknie trzeci miesiąc. Rany - zawsze narzekałam, że czas szybko leci, ale teraz on po prostu zapiernicza jak szalony.
Każdy dzień jest niesamowity. Mała zmienia się coraz bardziej. Już pięknie podnosi główkę, chwyta swój kocyk i ładuje swoje rączki do buzi na potęgę :) A no i chyba lada moment obróci się na brzuszek. Nóżkami odpycha się już solidnie, już kilka razy była na boczku ;)
Jej buzia robi się coraz bardziej wyrazista, a oczka wodzą za wszystkim co kolorowe i rusza się. Leżąc na kanapie uwielbia wpatrywać się w TV, choć ja staram się Jej akurat to póki co zasłaniać.
Spacer w śniegu zaliczony :) Rośnie nam Klocuszek bo na ostatnim ważeniu miała już 5100 g. Dziś znów idziemy sprawdzić jak przybiera.
W ostatni weekend Córcia została pod opieką Dziadków a Rodzice wybrali się na imprezkę urodzinową do kolegi :) Ale tylko niecałe 3 godzinki więc jakoś przeżyłam to rozstanie ;)
Do jednej Babci poszedł już dziś MMS od Wnusi, z drugą Babcią prawdopodobnie zobaczymy się po ważeniu :)
Póki co cieszę się przespanymi nocami (no z jedn a pobudką na odciąganie mleczka). Choć jestem zrozpaczona pod względem jednej kwestii. Ja jestem muzykalna ( w takim sensie, że kocham muzykę zawsze i wszędzie), a moja Córa... no cóż mogę se śpiewać... On ma to gdzieś :) Ja śpiewam to Ona jeszcze głośniej :P Nie ma rady. Na szczęście płacze sporadycznie więc póki co luz :D
Ale gaduła z Niej jak i z Mamy. Możemy sobie gadać i gadać :D Chociaż w tym się we mnie wdała, bo jakby tu nie patrzeć wszyscy jak jeden mąż mówią, że Córka to cały Tata ( choć zdradzę Wam, że nie do końca... coś ma po mnie - w końcu jest dziewczynką :P )

piątek, 8 stycznia 2016

Nowy Rok 2016

Matko Kochana - kiedy ten rok zleciał. Blog ten ma też już rok  małym haczykiem.
Zakładając go nie spodziewałam się takich rewolucji w moim życiu. Choć tęsknię za starym blogiem czasem to jednak już się przyzwyczaiłam się do tego miejsca.
Sylwester minął można powiedzieć spokojnie. Na kilka godzin Brat podrzucił mi swojego Synka, który niestety troszkę dokazywał. A że ja zajmowałam się Niunią, a mój Mąż jedyny nie przepada za dziećmi (prócz swojego :P ) ciężko było mi Małego ogarnąć, Mąż starał się jak mógł, no ale ... :P Wpadli na chwilę Rodzice i pomogli. Przed 22 moje Maleństwo wpadło w szalony płacz. Po różnych próbach uspokojenia Jej wzięłam ostatnią i niezawodną deskę ratunku czyli CHUSTĘ. No i jako ten właśnie niezawodny sposób zadziałała ona na Córę magicznie - po chwili Cudo moje już spało wtulona w moje piersi. Potem nakarmiłam Ją i położyliśmy spać przed 23. W między czasie przyszedł brat po Małego i Rodzice również się zwinęli.
Zostaliśmy sami. Godzina 24 była dla mnie bardzo magiczna. Wiedziałam, że właśnie wkroczyliśmy w Nowy Rok. Rok, który będzie obdarowany "pierwszymi razami". To będzie kolejny niezwykły Rok. I tak stałam otoczona ramionami Ukochanego Męża, z kieliszkiem odrobiny szampana, wpatrzona w moje ukochane ognie ze łzami w oczach. Łzami szczęścia, niepewności... Niepewności, która wciąż jest we mnie, o Małą, o Jej zdrowie i przyszłość. To była miła chwila. Nasza chwila. Przyznam, że staliśmy tak wtuleni dłuższy czas. Potem zajrzeliśmy do Córy - Aniołek spał z Aniołkami, niewzruszony hałasami za oknem ;)
Jestem szczęśliwa. I choć Mała wymaga coraz więcej uwagi i mam mniej czasu dla siebie moje szczęście nie maleje. Cudem dla mnie jest to, że Córa jest śpiochem i noce przesypia przepięknie. Położona spać ok 23 śpi do 6 rano. W nocy jedynie muszę się obudzić na odciąganie mleczka. Ponieważ miałam problemy z laktacją, to trochę się nad nią trzęsę. Więc aby ją utrzymać odciągam mleko w nocy i czasem w dzień jak Mała ma dłuższe przerwy między karmieniami. Póki co jest dobrze. Mała ładnie na wadze przybiera, więc jestem z siebie dumna, że się nie poddałam, że walczyłam sama ze sobą, z organizmem aby mleka było tyle by Córcia mogła żywić się tylko nim. A muszę Wam przyznać, że było ciężko. Nie obyło się bez łez, obwiniania siebie, że jestem złą Matką bo nie daje dziecku tego czego potrzebuje. Całe szczęście Mąż mnie wspierał. Widząc moje łzy motywował mnie i dopingował. I choć wiem, że sam się w tym gubił był dzielny.
Od kilku dni zdarza się też Córci bunt po odłożeniu do łóżeczka na nocne spanie. Na początku oszołomiona tym niecodziennym zachowaniem usypiałam ją na rękach. I tak było dwie noce. Potem stwierdziłam, że "heloł" tak nie może być. A dziecko najlepiej i najszybciej przyzwyczaja się do tego co dla niego dobre i przyjemne więc się zbuntowałam. Postanowiłam Jej płacze przeczekać. I tak jak dłużej płakać nie przestaje podchodzę głaszczę i mówię spokojnym głosem. Jak i to nie daje rady włączamy kolorowe światełka. 30 sekund i Mała śpi :) I choć kocham Ją nad życie rozpuszczać Jej nie mam zamiaru, a sobie dokładać ciężaru noszenia Cuda mego przed snem :P
Się dziś rozpisałam.
Mam nadzieję, że Nowy Rok będzie dla Was łaskawy i usłany samymi cudownymi wydarzeniami :)
Ściskam Was mocno :)