.

.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Puzzle

Weekend był bardzo przyjemny i jak zwykle upłynął za szybko.
W piątek Mędziu pojechał do domku znów coś tam porobić z Maluchem, ja zaś postanowiłam zostać i spędzić czas z moją Mamitą :) Przyszła pod wieczór, poszłyśmy na krótki spacer z moją sunią, a potem siadłyśmy na balkonie. Ona sączyła winko, ja bezalkoholowe piffko. Gadałyśmy, wspominałyśmy... Około 23 "poszłyśmy" spać, ale na tym się nie skończyło :P Gawędziłyśmy jeszcze do bagatela drugiej w nocy :D Tak to jest jak dwie baby się spotkają :D Z resztą Malutka też brała czynnie udział w Naszych rozmowach rozdając kopniaki na prawo i lewo :D
Pospałyśmy troszkę, śniadanko wszamałyśmy koło 10, potem przyjechał po nas Tatuś, małe zakupy i obiadek u Rodziców ;) Zostałam odstawiona na do domku - ogarnęłam mieszkanie ;) oj trzeba było :)
Potem znów Taxi z sieci "Tatuś" podjechała i wybraliśmy się z Rodzicami na Kazimierz... Zaliczyliśmy zapiekanki z okrąglaka, a potem piciu w Tajemniczym :)
Matko! Jak ja kocham spędzać z Nimi czas. To są najwspanialsi ludzie na świecie :) Zawsze żyłam z Nimi dobrze, kochamy się szalenie i dalibyśmy się zabić za siebie nawzajem :) Nie zamieniłabym swoich rodziców na żadnych innych, oj nie!!!
Mędziu wrócił jeszcze w sobotę wieczorem... spacerek z Sunią no i niby spać... Ale ja się przysiadłam do puzzli... I tak przebudziłam Biedaka po pierwszej okrzykiem "Ło matko już po pierwszej!" ale szybko zasnął :P Nawet tego za bardzo nie pamiętał ;)
Niedziela natomiast leniwa... Zaczęłam od układania puzzli, Mędziu troszkę pomógł i ... tadam puzzle ułożone... A nie było łatwo, oj nie!!!!



Potem do kościoła.
Zrobiliśmy leczo na obiadek i odpoczywaliśmy.
Jak dobrze, że te straszliwe upały zelżały... bo już zaczynałam je dość mocno odczuwać...
Wózek już mamy praktycznie wybrany, łóżeczko też. Wczoraj też na allegro kupiłam dwie rzeczy dla Małej, a oprócz tego licytuje jeszcze dwie :)
Poza tym spokój... Niestety mało kto mnie odwiedza i brak ludzi mi troszkę doskwiera, ale staram się nie narzekać...
Ściskam Was mocno ;)

wtorek, 21 lipca 2015

Burza

Odkąd pamiętam uwielbiałam burze. I tylko czekałam na pierwszą wiosenną, by móc stać przy oknie i wpatrywać się w to niesamowite zjawisko...
I choć wiem, że ta ostatnia narobiła wiele szkód, skrzywdziła wiele rodzin... dla mnie była zbawieniem w tych upalnych dniach... W niedzielę moje stopy wyglądały jak dwa serdelki, a Maleńka fikała jak szalona. Mój brzuch falował niemalże cały dzień - Bidulka - jak jej musiało być gorąco :(
Ale wieczorem, gdy wróciliśmy do domku po weekendzie lenistwa u Cioci na niebie znów ujrzałam moje ukochane błyskawice.
I miałam ciarki, gdy tak leżałam w łóżku obok mojego Ukochanego Mężczyzny, z fikającą Córcią w brzuszku, wpatrzona w ciemne niebo spowite piorunami... a deszcz tak cudownie szumiał za oknem... I tak chciałam zatrzymać tę chwilę w pamięci... Koniecznie chciałam zasnąć przed końcem burzy, by już nie móc usłyszeć tej ciszy... I choć kocham lato, ciepło, to takie przejściowe zawirowania też są mi bliskie :)
"A po burzy zawsze wychodzi słońce" - takie to prawdziwe.
Ściskam Was :)

sobota, 11 lipca 2015

Trochę wietrznie :P

Witam! Piszę sobie ze spokojnej wsi :) Jako, że Mędziu siedzi i grzebie przy maluchu ja sobie zabrałam tutaj komputer i piszę. (podejrzewam, że Mędzia tylko na posiłkach będę miała na dłuższe chwile :P )
Jest mi dobrze i błogo. Mała chyba śpi bo wydaję się, że całą noc szalała :P
Pojadłam już czereśni, borówek i poziomek :D Wydrylowałam też z Teściową wiśnie na dżemy i inne przetwory :) (jakoś trzeba na nie zarobić, nie?? )
Szkoda tylko, że chce łeb urwać jak się wychodzi na zewnątrz... No dramat jakiś... a słonko takie przyjemne :) A ja mam od jakiegoś czasu notoryczny katar i nie chcę się tak na ten wicher wystawiać.
Z dobrych nowin to mogę się pochwalić, że jestem po "wspaniałej i pysznej" krzywej cukrzycowej i ku mej radości nie mam cukrzycy ciążowej :D Szał i szaleństwo :D
Mimo, że wakacji w tym roku jako takich mieć nie będziemy (nad czym ubolewam, a serce mi krwawi) to staramy się z weekendów wyciągać ile się da :D A co!!!! Za tydzień też wyjeżdżamy ;) Tym razem do mojej cioci (siostry Mamuni). W sierpniu dwa weekendy mamy zarezerwowane na szkołę rodzenia :D
Przyznam, że korzystam ile wlezie z tych "ostatnich dni wolności", bo potem to już nie będzie takiego błogiego stanu :P
A co tam u Was? Jak mija Wam czas? :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Gorące dni

Dni lecą sobie powoli... Dzień za dniem.
W sumie nic ciekawego się nie dzieje. Brzuszek rośnie, ja czuję się bardzo dobrze, Malutka szaleje w brzuszku jak jakaś tancerka :P
W ten weekend byliśmy z wizytą u Teściów wraz z moimi rodzicami. Co prawda początkowe plany były inne (przepraszam Paulinko :( i jeszcze raz wszystkiego najlepszego :* ) , ale Teściowa organizowała imprezę rocznicową dla Nas, więc nie mogliśmy odmówić... Był grill, goście, wycieczka do Jura Parku, błogie lenistwo, mnóstwo czereśni i poziomek. Było mi wspaniale... czas spędzony z Rodzicami i Kochanym Mędziem :)
Psiurki się wybiegały, a potem zdychały biedne w cieniu :D Teraz mam w domu zwłoki :P a nie Sunie :) Lubię tak spędzać czas... czas z tymi, których się kocha ponad wszystko :D Teraz jestem naładowana pozytywną energią, jestem szczęśliwa... tak bardzo szczęśliwa...
I pomimo moich lęków, obaw i strachu, wiem, wierzę, że wszystko będzie dobrze i odnajdę się w nowej sytuacji, która już niedługo na mnie/ na nas czeka.
Jak zawsze ściskam Was cieplutko w te jakże gorrrące dni :)